Wiktor dowcipkuje, że został moim synem,
bo nie doceniał dobrej matki, dobrego ojca
i bóg go ukarał. Spotkałeś boga, synku?
Robotnicy rozebrali most na drodze do szkoły.
Co rano żują kanapki i patrzą na wielką dziurę.
Planują żuć do świąt, możliwe, że nie zdążą
i dziura zostanie dziurą do końca roku.
Moglibyśmy jechać przez Rudzicę,
ale to z dziesięć kilometrów,
więc ruszamy miedzą.
Zatrzymuje nas stary, zmęczony człowiek,
to prywatna droga, krwawicą ją budowałem,
mówi i pociera oko. W końcu macha ręką:
nie ma sensu, żebyście jechali przez Rudzicę.
Docieramy na asfalt, grudki błota
wylatują z bieżnika i uderzają w nadkola.
Spotkałeś boga, synku? Jaki on jest?
Uprzejmy, odpowiada Wiktor,
ale srogi, dodaje po chwili.
kapitalny, szczególnie 3 ostatnie wersy
Dobry wiersz, podoba mi się, Marku. Choć jeszcze trochę świerzbią mnie w rękach nożyczki.
Tak, zgadzam się z Elzbietą, dobry wiersz, ale też bym go ciachnął
Bardzo dziękuję!
Elu, Marku, w takim układzie przyglądnę mu się jeszcze z nożyczkami w ręku. Dziękuję :-)
Nie mieszałbym zabawy w nożyczki z jego pobratymcem – papierem. Nie widzę konieczności, podczas gdy „rozgadana” fraza skrupulatnie łączy się z ascetyzmem uczuć.
Bóg, jaki jest, każdy widzi. Tak widzi go Wiktor, inaczej widzi go PL (bo przecież ojciec Wiktora nie jest tutaj na głównym planie, raczej starzec – ze swoją krwawicą – wydaje się być symbolem tego Boga, którego może kiedyś pozna Wiktor; Boga, który dzisiaj będąc już w zupełności „urobiony” sięga ręką żeby otrzeć łzę. Dlaczego? Dlatego, żeśmy to tak „po ludzku, po ludzku spartolili”.
Lubię taką lukę pomiędzy szarą egzystencją a ciągotami metafizycznymi. Ziemskie przyciąganie, a dusza jakby chciała w zupełnie inne rejony.
Pozdrawiam!
Sławku, nożyczki już poszły w ruch, czytałeś wersję nieco ostrzyżoną :-)
Cieszę się, że tak sumiennie odczytałeś wiersz
(spartolili…Hydropiekłowstąpienie?)
Pozdrawiam!