Unicum

– Ludwik Perney

Droga matko zapadłego motelu, tuż obok
wybudowano nową szosę. Jest szersza,
równiejsza. Dźwiękoszczelne bariery drżą.

Twoja dłoń, matko, trzęsie się z zimna
– papieros wysunie się spomiędzy palców
i dopali wzór na pokalanej podłodze.

Wykrzesz z siebie spojrzenie jak do synów
– zboczyliśmy na twoją trasę, jesteśmy głodni

i mokrzy; moglibyśmy wypić litry wina
z piwnic Szeszkard, lecz w barze została
tylko pękata butelka z krzyżem na drogę.

Unicum

5 komentarzy

  1. To Twój wiersz! Popatrz, nie poznałem! No, fajnie odskoczyłeś. Moje zmeczenie wiele tłumaczy, ale nie wszystko!

  2. Hahaha!
    Marek, „Unicum” napisałem po powrocie z nieudanej wycieczki na motorze. Wątpliwa gościna w węgierskim motelu i gorzkie unicum przełykane z nadzieją na ratunek przed zimnem i niechybnym przeziębieniem…
    Fanie, że zaglądasz :-)

  3. w tym wierszu odnajduję Ludwika – dlatego wszystko mi się w nim podoba :)

  4. Witam, Arku!
    Cieszę się, że i w trochę innej formie mojej wypowiedzi rozpoznajesz moje nuty :-)

  5. Spotkanie poetyckie w Krakowie niestety nie jest mi po drodze. Nie masz ochoty odwiedzić Warszawy? :)

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie