Monitor nad korytarzem pociągu do Qingdao
wyświetla modelki w prześwitujących wdziankach,
a chwilę później chłopaka o długich, jasnych włosach
– ślizga się na serfingowej desce po ryżowych polach,
skacze między nimi. Soczysta zieleń i ostrość obrazu
– nie ma smogu, fog otoczył tylko niziny za oknem.
Pasażerowie zastygają nad smartfonami, różnią się
sposobem rozmowy – starsi krzyczą, jak podczas kłótni,
młodzi zdradzają niewidzialnym znajomym tajemnice.
Miejscowości kończą się dzielnicami nowych wieżowców
– podobno w Dubaju pracuje większość dźwigów świata,
ta informacja rozmywa się we mgle, potem dusi w smogu.
Chińczycy mówią tak, jakby wciąż mieli coś w ustach,
jakby nie przestawali jeść. Jedzenie ma tu inny wymiar.
Nie jest koniecznością, lecz przyjemnością i pięknem.
Wieczorem smog odsłania rozświetlone neonami ulice,
grupy kobiet tańczą niczym chłopcy z boysbandów,
albo wielbiciele country. Mgła zakrywa zimne biurowce.
Fajnie! Z biglem! Ty, a jak się wkleja wiersz z Chin? Nie trzeba specjalnego zezwolenia?
Bardzo mi się podoba. Chiny jak żywe.
Dzięki, Marku, wiesz, wkleja się normalnie.
Czekaj…
FREE TIBET!!!!
Zobaczymy czy dalej będzie się wklejało normalnie
Elu, w takim razie cieszę się, że odświeżam nieco Twoje wspomnienia :-)
no wiesz, ten smog, co to odsłania :))
ale reszta – bomba widokówka!
Dzięki, Krzynku :-)