Kopalnia uranu w Kletnie

– Ludwik Perney

Przewodnik biadoli, że mogłeś żyć dłużej
– poznałbyś swoje dorosłe dzieci i wnuki,
ale czy to istotne? Robiłeś, co miałeś robić,
płacili za dzień tyle ile innym za miesiąc.

Zyskałbyś dekadę dzięki zwykłej masce
przeciwpyłowej. Czy to ma znaczenie?
Mógłbyś żartować, że papież też trzymał
udar, bo tak samo trzęsą mu się dłonie.

Ruscy okpili Polaków, ale ciebie nikt
nie oszukał – zarobiłeś na każdą żyłę,
każdego niespotkanego wnuka.

W świetle karbidu majaczyły twarze,
przez zgrzyt wiertła przebijały się głosy
– potomkowie, czy tylko fantazje?

Co za różnica?

3 komentarze

  1. Dość tradycyjne środki, coś jak powrót do przeszłości polskiego wiersza wolnego. Skoro jednak tak pasowało Autorowi, to pozostaje tylko czytać i szukać uzasadnienia.
    Ciekawie ta narracja jest rozegrana, bo niby tradycyjnie, a jednak podmiot liryczny przez cały czas dialoguje z bohaterami kopalnianego szybu. Ciekawie jest w czwartej strofie, wizja potomków, którzy dalej szturmują skałę, bardzo fajna.
    Jedno mi nie pasuje, znak zapytania w ostatniej linijce. Bardziej pasowałoby mi wzruszenie ramion. Ale to tylko moje marudzenie.

  2. Dzięki, Marek, za Twoje marudzenie :-)

  3. no ,mi ten znak zapytania też nie pasuje, oglądałam taki program o reaktorze w czarnobylu ,tam wykorzystano ludzi do oczyszczania dachu po wybuchu ,mieli na sobie własnoręcznie wykonane „kombinezony ochronne”,dostali po 100 dolarów czy coś w tym stylu za to że tam poszli, narazili życie i zdrowie , w wieku 40 lat byli już dziadkami, nie zdolnymi do pracy

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie