Est 1:22

– Ludwik Perney

bo jestem panem w domu swoim
i robię i mówię co mi się podoba.

 

Woda spenetrowała pęknięcia i w nich zamarzła,
farba na płaskorzeźbie nagrobka też się łuszczy,
a przecież niedługo stanę przed Panem – pragnę
zapachu olejku mirrowego. Nasączajcie skórę,
niech lśni każdego dnia przez sześć miesięcy.

Słyszę jak krzywią się felgi. Opony wzbijają kurz,
litery epitafium wyblakły, schną nagrobne kwiaty.
Przez sześć miesięcy wcierajcie we mnie balsam
i wonne kosmetyki – usiądę z Panem przy stole,
rozlejemy palinkę, zagram na gitarze i opowiem

o radości jaką potrafi dać życie: o wyśmienitych
podrobach, pięknych kobietach, które mi uległy,
najgorętszych nocach – jeśli mnie upomni usmażę
mamałygę taci şi-nghite*. Wspomnę o dziurach
w drodze na cmentarz – poproszę o gorący asfalt.

 

Wesoły cmentarz

 

 

*nazwa potrawy rumuńskiej – dosłownie „zamknij się i połknij”

Licencja Creative Commons
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

2 komentarze

  1. lubię Pańską poezję. nosi znamiona perfekcji w każdym detalu. pozdrawiam a.

  2. Bardzo dziękuję, Aniu

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie