Benzyna na kartki II

– Ludwik Perney

Odkąd umarłeś, właściwie się nie odzywasz,
może poza wyjątkiem rok czy dwa temu
gdy zapytałeś, co jeszcze można było zrobić.

Gdziekolwiek się spotykamy, jesteś zawstydzony,
myślami nieobecny – zupełnie jak ostatnim razem:
ze trzydzieści lat temu, gdy spojrzeliśmy na siebie

w kabinie Nyski. Ładowaliśmy maliny,
a przy okazji opowiadałem twoim kumplom,
co czeka ich w kolejnych dekadach.

Spojrzałeś mi w oczy – byłeś zawstydzony,
nieco nieobecny, jakby wcale cię tam nie było;
odkąd umarłeś, właściwie się nie odzywasz

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie