Alsbo Vanilia

– Ludwik Perney

Nie nadeszło południe, poczekam kilka godzin,
aż dzień nabrzmieje, zmęczy się i rozluźni.

Przypadkowy, o budzącej zaufanie aparycji
klient sklepu tytoniowego polecił mi właśnie ten
– dzisiaj otworzę woreczek z waniliowym Alsbo.

Wiktor potwierdza wszelkie slogany o dzieciach
– jego żarty coraz bardziej mnie śmieszą,
wciąż trudniej jest zadowolić go odpowiedzią.

Synu, fajczarze nie wypełniają dymem płuc,
poza tym palę okazjonalnie. Co z tego,
że na opakowaniu napisano: „palenie szkodzi”?

Nóż też jest niebezpieczny, można nim zranić,
nawet zabić, a ja tylko plasterkuję pomidory.

Poczekam, aż dzień przebrzmi i się rozluźni.
Wiktor zgodził się zakończyć rozmowę,
jednak zaznaczył, że nie zmienił zdania.

8 komentarzy

  1. Fajny wiersz. Gratulacje!

  2. Wiersz jak wiersz, grunt, że dzisiaj po rozmowie zmienił zdanie ;-)
    Dzięki, Marku

  3. :)… fajny. taki rodzinny, czuły nawet wiersz.

  4. :-) o tak, domowe pielesze wystawione na świat

  5. Przekonałeś mnie (w końcu!). Sehr gut.

  6. No to mnie zaskoczyłaś, Iza
    i ucieszyłaś of course :-)

  7. ekstra :D

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie