Synowie, córki, węże

– Ludwik Perney

Dzień dobry, Shakin’ Dudi, łysa głowo i kurtko ze skóry węża,
mam lewą rękę i prawą rękę, idziesz do kościoła, a ja sadzę,
mógłbym nic nie robić, lecz wziąłem się do roboty, spójrz na drzewka.

Spulchniam ziemię, mieszam z torfem, sypię nawóz,
obficie podlewam – jakbyś było córką, jakbyś było synem.

Módl się, Shakin’ Dudi, świat potrzebuje modlitwy, Polsce jej trzeba,
Śląsk jest głodny, Jaworze chce dobrego losu, nasza ulica chodnika,
moglibyśmy nic nie robić, lecz niech ktoś weźmie się do roboty.

Wbijam palik, żeby wiatr cię nie złamał, podłoże sypię korą,
obficie podlewam – jakbyś było synem, jakbyś było córką.

Dzień dobry, Shakin’ Dudi, łysa głowo i kurtko ze skóry węża,
mam lewą rękę i prawą rękę, wracasz z kościoła, ja już kończę,
jest niedziela, ale nie zamierzam święcić, zabrakło mi torfu.

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie