Matriarchat

– Ludwik Perney

Podobno windy jęczą, gdy zbliżają się do jądra,
pasażerom posępnieją twarze i plugawieją usta
– w ciemności nawet kurwa pachniałaby mlekiem.

Co miesiąc czerniała tu i kamieniała krew
Wenus z Laussel – wstrzymajcie oddech,
a usłyszycie jak wciąż cieknie po ścianach szybu.

Gniewne uderzenie dłoni ojca złagodzi matka
– dba o swoje dzieci, jej pępowina bez trudu
utrzyma ciężar kilkupoziomowych wind.

5 komentarzy

  1. Tym razem wyprawa do krainy chtonicznych bóstw. Fajne.

  2. A więc jednak jest winda! :-) Demoniczna, inna od mojej, która się w bólach rodzi.

  3. Wiersz fajny, co do tytułu można sie spierać, hipoteza matriarchatu jest już nieaktualna, przed „naszym” porzadkiem była raczej równowaga gospodarczo-mitologiczna, co można zaobserbowac u najstarszych, istniejacych do dzis kultur austrlijskich. Czy bóstwa chtoniczne są wyłącznie żeńskie? W niektórych religiach żenskie sa bóstwa solarne.
    Własnie puenta wskazuje na to, ze stare klisze sa naduzywane, że obraz swita jest aktycznie inny, niz taki jaki tworza ideolodzy. W pierwszej, erotycznej części wymazałbym kurwę, to wymysł niewolnictwa patriarchalnego, a więc w tekscie anchronizm.
    pozdro:)

  4. Dopiero dzisiaj zajrzałam, ładnie zakręciłeś inspiracjami, podoba się, bardzo!

  5. dziękuję za komentarze

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie