Korzeń – twarde, suche drewno

– Ludwik Perney

Delikatnie odkręciłem cybuch, wyrzuciłem
brudny filtr, oczyściłem czop i kanał dymowy,
dół czopowy i pieczarę.

Fajka postanowiła sprawić mi przyjemność
– wypełniła usta aromatycznym dymem,
wyszeptała, że nic nie jest istotne.

Rozgrzewała się wolno jak lampy wzmacniacza,
uwierzysz, że dźwięki muzyki stały się miększe?

– świat nie ma centrum – czytała w myślach
fajka – podobnie jak nie ma początku, ani końca.

Opowiedziała o Morzu Śródziemnomorskim,
o starym korzeniu wrzośca, który uczy cierpliwości.

Zobaczyłem dziadka. Siedział w kącie
na ulubionym taborecie. Wytarty kapelusz,
laska stukająca w podłogę, spokojny uśmiech
znikający za dymem.

Dopiero wtedy przywołałem pomarszczoną twarz babci
– dziś znalazła swój koniec.

 

29 komentarzy

  1. Zerknij w wolnej chwili, co Mallarme pisał o paleniu fajki, no i oczywiście, jak pisał. Dwa ostatnie wersy wydają się nadmiarowe. Pomyśl o tym.
    (nie odzywasz się na skype, więc nie miałem innego sposobu)

  2. Pięknie pisze :-)
    przeczytałem właśnie.
    Co do ostatnich wersów, chyba masz rację, Marku, dzięki.

  3. Znowu się chyba wyłamię – bo czytając ten wiersz, popełniony przez tego autora, nie po raz pierwszy zadaję sobie pytanie: o czym pisze poeta Marek-Ludwik?
    Niby o fajce, o dziadku z laską, o babci ze zmarszczkami.
    Palona dzisiaj fajka, czyszczona dzisiaj fajka, dym, muzyka, w oparach dymu na początek wielkie oczyszczanie, kanały, pieczary, potem zjawia się nastrojowość, muzyczka, nie byle jaka, ale taka miękka, która pasuje do przyjemności, jaką daje fajka, fajka nie jakaś sobie, ale fajka, która umie mówić, szeptać dokładnie, fajka potrafi szeptać, więc czytając odkrywam ten szept, czytam o przyjemności podmiotu, a potem o dziadku z kąta, na koniec o babci, która znajduje swój koniec.
    Czy dziadek jest postacią współczesną, istniejącą tak samo jak istnieje fajka, ale w przeciwieństwie do fajki jednak postacią lekko do-wyobrażoną, czy też jest bohaterem odległym, pojawiającym się z przeszłości, przywołanym ze wspomnień? – i tu na dwoje babka wróżyła, wiele przemawia za tym, że jest dziadkiem żyjącym tu i teraz, ale lekko do-wyobrażonym, chociaż taboret jako rekwizyt łączy postać z dziadkiem wcześniej pojawiającym się już w wierszach Marka – Ludwika.
    Zapis o dziadku można przeczytać z bardzo różnym nastawieniem – zależy jak zechcemy odnieść się do użytych wyrazów, ich szyku konkretnie – czy z bardzo współczesnym, często prześmiewczym tonem, czy też absolutnie poważnie i z wielkim szacunkiem do postaci starszego pana. Stworzenie możliwości „chwiejnego” odczytu – wydaje się być plusem, wielu uzna za atut.
    Wielu pochwali. Nie pochwalę – bo dla mnie zapis:
    „Zobaczyłem dziadka. Siedział w kącie
    na ulubionym taborecie. Kapelusz, laska,
    którą rytmicznie stukał, spokojny uśmiech…”
    – raz ukazuje postać staruszka, do której chciałabym się odnosić z szacunkiem,
    – ale tym innym razem dostrzegam, że mogę się mylić, że to nie musi być zapis spokojny, zapis chcący czytelnika prowadzić bez pułapek, bo może być zapisem prześmiewczym, do którego tak dobrano rekwizyty, by stukanie i laska nakładały to drugie tło, czy też trzecie dno słowa pisanego – o co we współczesnych przekazach nie trudno, więc ze swoją, czytelniczą powagą, mogę się potem poczuć niepoważnie przy „lasce, którą stukał” dziadek – pobrzmiewającej łącznie z dzisiejszymi wyrażeniami potocznymi o laskach.
    Staram się omijać poezję pisaną z dozami trudnego do definiowania i zgrabnie zakamuflowanego w tle przekazu, kiedy jako odbiorca czuję się nabrana na sztuczki słowne ukryte w tle, złapana w pułapki słowne.
    Tutaj nie można jednoznacznie przyjąć, że ów dziadek stukał laską, bo zapis jest poprowadzony dwuznacznie. Od momentu stwierdzenia, iż w wierszu znajduje się taka dwuznaczność, siłą rzeczy sprawdza się czy i gdzie jeszcze pojawia się w tym przekazie wieloznaczność sytuacyjna.
    Całość odbieram jak jedno wielkie przeniesienie – w dwojakim, czasem i w potrójnym tonie, czyli z bardzo różną wymową pochowaną w dymnych zasłonach, i ten dym stał się „centrum” wiersza, a kolejne odsłony ukazują tak inne obrazy. Smutne.

    Pozdrawiam.

  4. Emilio, nie pomyślałem o takich skojarzeniach, Wiersz nie jest podszyty ironią. Stosunek do dziadka oddaje realnie, bo nie mam wobec niego więcej skojarzeń niż te przytoczone w wierszu.
    Co do tego stukania, faktycznie będę musiał pomyśleć nad synonimem.

  5. Niestety, albo na szczęście – język, mowa, wyrazy nie są podobne glinie, marmurom, farbom. Język pracuje, słowa zmieniają znaczenia, dobierają znaczeń, tracą pierwotne brzmienia, stąd cała trudność w ich użyciu, osadzeniu w wersach. W zwrotce o dziadku głównie szyk wyrazów stwarza możliwość dwóch różnych odczytań – skrajnie różnych. Branie pod uwagę mowy potocznej nie bierze się z próżni – bowiem człowiekowi sprawiać przyjemność może – palenie fajki, posiadanie fajki – tutaj omijasz dosłowność, i uciekasz się do użycia zwrotu potocznego oraz nadaniu fajce cech ludzkich – fajka sprawiła przyjemność – operowanie mową potoczną zaczyna się wcześniej, dlatego nie można wykluczyć mowy potocznej w następnych wersach.

  6. W swoim stylu :) Przeczytałem z przyjemnością. Pozdrawiam całą rodzinę Radeckich :)

  7. Bardzo dziękuję za komentarze i uwagi :-)

  8. Arku, rodzinka też Cię pozdrawia :-)

  9. Emilio, znalazłem złagodzenie tej niefortunnej dwuznaczności :-)
    Dziękuję za Twoje uwagi :-)

  10. Gdybyś przypomniał sobie rodzaj kapelusza noszonego przez dziadka.
    Kapelusze są zbliżone do fajek, ulubionego rodzaju tytoniu – tutaj działają
    przyzwyczajenia, ważny jest materiał, krój, wygodna noszenia, sposób
    zakładania na głowę, kapelusze mają inne miejsce wytarcia się filcu, pilśni,
    słomki, „włosa” owczego lub króliczego, sztruksu, czy też satynowych albo
    rypsowych wykończeń, chodzi o chwytanie kapelusza,
    kiedy się trzeba się ukłonić, powitać kogoś – każdy inaczej uchyla kapelusza,
    zatem w innym miejscu zostawia ślad po powitaniach.
    Zarówno kupno, jak i noszenie kapeluszy są zbliżone do nabywania fajki,
    delektowania się z jej posiadania, użytkowania. Gdybyś przypomniał sobie
    co to za rodzaj kapelusza – zwrotka o dziadku mogłaby zbliżyć się do opowieści
    o fajce.
    Jedna z propozycji –
    Zobaczyłem dziadka. Siedział w kącie
    na ulubionym taborecie. Kapelusz fedora,
    stukanie laską w podłogę, spokojny uśmiech
    znikający za dymem

    Fedora jest bardzo wygodnym nakryciem głowy,
    często wybieranym, lubianym,
    to filmowy krój, ale może być Stetson czy panama.
    Warto podumać nad nie zaczynaniem wersu od ” którą”.
    Moda na kroje kapeluszy i materiały z jakich są wykonane
    – nie zmieniają się tak szybko –
    przyzwyczajenia nabywców, odgrywają tutaj bardzo ważną rolę.
    :)

  11. Poczytałam komentarze zmieszczone w Fabrica Librorum, a odnoszące do Twojego wiersza „Korzeń – suche, twarde drewno”.
    Zdumiewa mnie fakt możliwości głuchego zamieszczenia poprawek w tekście – ponieważ wiersz opublikowany – jak to zapisać? pierwotnie? – w wersji wstępnej miał pierwsze brzmienie zapisu zwrotki o dziadku, czyli:
    „Zobaczyłem dziadka. Siedział w kącie
    na ulubionym taborecie. Kapelusz, laska,
    którą rytmicznie stukał, spokojny uśmiech…”

    – nie ma śladu o doknanej poprawce, kiedy, z czego na co, a moim zdaniem ślad takowy być powienien, bo brak wpisu o dokonaniu zmian kłóci się z poważnym traktowaniem odbiorców.

    W tej chwili nie wiem, które z komentarzy odnoszą się do wersji wstępnej, a które do wersji drugiej.
    Pomijam fakt tego braku, tej żadnej wzmianki o dokonanej poprawce – zajmę się całością – wierszem i dialogami z autorem o czytanym wierszu.
    Des Gierux pisze
    cyt. ” Ciekawie skonstruowany, niebanalnie prowadzony wiersz – fajnie odwzorowuje zwyczajne, pozornie chaotyczne wędrowanie myśli – od rzeczy do rzeczy, od sprawy do sprawy, powstawanie obrazów, budzenie pamięci, ciągów skojarzeń.”

    Takie ma odczucie. Z odczuciami trudno dyskutować – ale zdumiewa mnie użycie zwrotu „pozornie chaotyczne” bowiem w miniaturze – w mojej ocenie – chaosu brak, za mało miejsca na chaos, nie miał kiedy się zacząć, nie miał gdzie, bowiem całość jest wprawdzie wynurzeniem złożonym z fragmentów, i osobistym, i zjawianiem się w dymie, podczas palenia fajki – napływa muzyka, obraz dziadka, dopełnienie obrazu babci – jednak fragmenty podane są spokojnie, spływają stonowaną falą, nic się nie kłębi, nic nie się miesza, nic nie burzy, nie szarpie, wszystko ma swój ład, porządek następowania i znikania.
    O „niezgorszej dyscyplinie i precyzji” trudno się mi wypowiadać – bowiem nie wiem czy to komentarz sprzed poprawki czy już po poprawce – jeśli sprzed to w pierwotnej wersji miałam to miejsce przy jakim się zatrzymałam nie znajdując precyzji i prowadziliśmy dialog w związku z tym.

    Zgadzam się z odczuciami Bogdana Lichego – z jednym ale. Poezji jaką czytam w Twoim wydaniu nie uważam za „chodzenie po uroczyskach herezji” – raczej za przefascynowanie się uderzjącymi instalacjami, w których bezpośrednie, widoczne lub pośrednie i dostrzegane po czasie uderzenie w odbiorcę stanowi zasadę.
    W instalacjach jednym z elementów udanej prezentacji jest wkomponowanie odbiorcy w obraz przedstawiany – zatem są to odsłony, do których odbiorca powienien się przygotować, przy których odbiorca powienien się bardzo skupiać na swoim guście, uważać i starać się zachować siebie dla siebie, by nie mieć potem żadnych wątpliwości co do tego, że jego odbiór był własną wolą odbiorcy, własnym odczuciem, że z takim przyszedł i takim odchodzi, że to on, odbiorca jest przez autora dzieła o coś dopełniony, a nie dzieło, w którym autor poprzez zaproszenie odbiorcy przewidział rolę odbiorcy w dziele oddanym.

    Czy Ty, Marek Ludwik, Umorusany – autor tekstów – po prostu opowiadasz?
    ?
    Nie. Nie mam tego odczucia przy czytaniu Twoich wierszy.
    Mam odczucie, że jako czytelnik stykam się z odbezpieczonymi granatami, gdy wchodzę w pierwsze wersy jest już za późno na rozważania czy jest grant odbezpieczony, na dyskusje o tym, bo wiadomo, że tak, grant odbezpieczony. Możliwa jest natomiast dyskusja o tym za jaki czas nastąpi wybuch granatu włożonego do rąk podmiotom.
    Granty trzymają w dłoniach –
    – marginesy z dopiskami „nie wiem” w Ap 22:18,19
    – Putto skajdankowany w jedną parę z cnotą Przenajświętszej Panienki w Schodach do nieba
    – cmentarz związany w jedno z wersami o nałożnicy poprzez mirrę w Est 1:22
    – tango, „żywa orkiestra” i „popiół włosów” z Est 5:14
    – zwęglona twarz z wonią piżma z Rut 1:16
    – biblijna uczta z serwerami i „ścierwami” Bogów z Mat 22:3

    tych łączeń, zaskakujących, często szokujących, składanek, „uderzeń”, ktoś powie: „zmuszjących odbiorców do…”, ja zapytam wtedy: do czego? i dlaczego? i co daje zestawienie Boga ze ścierwem, potworniaków ze śmiechem, lekkością przyjmowania, ciał nałożnic z ucztą na rumuńskim „wesołym cmentarzu”? – odbezpieczonych granatów w Twoim wykonaniu jest mnóstwo, wspomnę o jeszcze jednym:

    – głosy dziewczynki z rozprutym brzuchem oraz chłopca z AK skręcone ze współczesnym faktem przybicia ulotki z zdjęciem ofiar z wiersza Dziewczynka z ulotki i chłopiec z książki

    tu zatrzymam się chwilę dłużej – bo okazuje się, że nie obywa się bez dezinformacji tam gdzie powinna być informacja, czyli jest coś takiego jak manipulacja fotografiami z okresu II wojny światowej, i kładzie się cieniem

    chodzi o opisane przez Ciebie zdjęcie, zdjęcie jakie wykorzystano do sporządzenia ulotki, na jaką się natknąłeś, fakt Cię zbulwersował, i tak powstaje wiersz – wiersz wymowny, łączony, z cytatami, ze zdjęciem, jakie wraz z wierszem opublikowałeś 2010-10-27 w Ogrodzie Ciszy http://ogrodciszy.pl/viewtopic.php?t=8508
    z dopiskiem
    Cyt.:
    ” * Fragmenty książki „Egzekutor” Stefana Dąbskiego

    na zdjęciu: dzieci zamordowane 6 maja 1943 r. przez UPA”
    – po Twojej publikacji o tym zdjęciu wymieniliśmy między sobą dużo uwag, szukanie materiałów na temat zdjęcia – żeby była jasność, to ja szukałam materiałów – przyniosło jasność co tego, że twórcy ulotki nadużyli wizerunku ofiar, a i Ty jako autor uległeś temu, co widzisz, i bez sprawdzenia wprowadziłeś zdjęcie jako motyw obrazujący i współgrający, pełniący swoją rolę w wypowiedzi poetyckiej

    w witrynie Ogród Ciszy pojawiło się zdjęcie dokumentalne –
    historię tegoż zdjęcia znalazłam między innymi tutaj
    http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=1&t=7240

    Tak oto z komentarzy spod spokojnego wiersza o paleniu fajki, od komentarzy do tegoż wiersza przeszłam się wstecz, spróbowałam pozbierać wrażenia, odczucia – ze spokojną głową mogę napisać, iż wybierasz dla siebie tematy drastyczne, poruszasz się w tej aurze sprawnie, w bardzo określony sposób, ni to zdania relacji – w czym wyjściowo byłeś prawie naśladowcą Atmy, ale idziesz we własną stronę, bo tam gdzie Atma porusza odbiorcę, budzi i oddaje siebie, poetę, tam Ty z „przyjemnością, ciekawością, śmiechem, przywołaniem i zderzaniem” ściansz, ścianasz w odbiorcy białko, głowę, i traktujesz udarem po nerwie, po miejscu wrażliwym, jeszcze ocalonym w tym niełatwym przecież życiu, gdzie zachowanie siebie wrażliwego graniczy z cudem.
    Prezentujesz poezję dla odczulonych, odwarażliwionych, którym spłynie jeszcze jedno zderzenie się z krwią, rozrywaniem, kawałkowaniem, ścierwami, szafotem, z rzeźbami z ludzkich ciał zmarłych. Prezentujesz ją wszystkim, i nie ma w niej ani grama wejścia w odczucia odbiorców, po prostu jedni polegną, doznają szoku, lekcji kawałkowania ich uczuć, inni przejdą obojętnie, a część pozyskasz jako zwolenników i stałych odbiorców.
    Pozyskani napiszą jeszcze raz:
    cyt.:

    „jestem Perneistą. lubię mięso, zabawy i dobre wiersze
    obaj moi dziadkowie już nie żyją. pozostały fajki
    fotografie i stary dom na Grądach. ich ciała uległy
    zniszczeniu. doszli na szczyt. nie wiem, czy umarli
    za wcześnie,a może zbyt późno. karnawał się skończył

    Karol też jest Perneistą. siedzimy na zajęciach
    z historii filozofii polskiej i odpuszczamy sobie…”

    Cóż, -:), perneiści, a łączcie się łącznie, wszak o wiązania w tych utworach chodzi, jeno nie odpuszczajcie sobie wszystkiego, bo jeśli już brać w czymś udział to jednak świadomie, tak z jasnością co do instalacji złożonych gdzie fotki i ulotki, gdzie słowa i obrazy – to tyle do perneistów.
    A do Ciebie, autora – czy ja chcę być zwolennikiem i perneistą?
    Dla mnie precyzja słowa odgrywa duże znaczenie, i nie jest mi obojętne czy zapisano tak, a za chwilę trochę inaczej, czy wiersz ukazuje się z dokumentem, a potem już bez, czy zapis skierowany do odbiorcy wychodzi ku odbiorcy i jest w nim dbałość o skutek słowa pisanego, czy też autorzy piszą tak zwane „wiersze bez znieczulenia” kierowane do aobsolutnie wszystkich od nastolatka po dziadka serwując otwieranie ludziom oczu w myśl tego, iż ogólnie uznajemy, że poecie przypada taka rola.
    Czy zwolennikiem? Hm. Nie jestem perneistą, i to jest pewne. Nie potrzebuję żadnych instalacji słownych czy złożonych, by widzieć życie, takim jakim dla mnie jest – dla mnie, bo każdy ma własne, przez siebie doświadczane, i subiektywnie stwarza się dla siebie. Więc tutaj akurat daleko mi do tego, by literat, prozaik, poeta, autor stał się dla mnie kimś za kim pójdę, utożsamię się – sztuka nie jest mi obojętna, ale mnie nie zastąpi, w tej relacji to ja ją oceniam, przychodzę doń, czerpię, i zabieram taką jej część, jaką zdecyduję za pożyteczną, dobrą, rozwijającą mnie, potrzebną.
    Jestem czytelnikiem Twoich wierszy – to też pewne. Napiszę Ci tak – poczekam na Twoje wiersze, wiersze, w których odegra rolę nie instalacja, a kreacja świata dokonana przez autora w wierszu, i będzie kreacją bez jakiej obiorca nie się obejdzie, bo wszystko, co zrodzi się w odbiorcy będzie musiało odnosić się do wiersza, trzymać się drogi wytyczonej przez autora.
    Na chwilę obecną, jest sporo Twoich wierszy, przy których dużo większe znaczenie miało to, że zbudowałam czytelnicze światy, swoje, niewykluczone, że oderwane od zamysłu autora.
    W tej chwili za często czytając Twoje wiersze jednak nadal znajduję się w swoim świecie, nie poznaję więc głównie siebie, bez szans na poznanie świata Innego. Wielu ludzi mawia, że to zaleta, że tak ma być, że przenikanie i.t.d. – czy tak jest? – może, tylko skąd to oczekiwanie na sobie nie znane, inne, wobec którego jako czytelnik nie zostanę masą w masie?
    Rozumiem, że człowiek stadny jest, że związki z masą są nieuniknione, jednak oprócz przynależności do masy, zbieżności, tako-samości, człowiek jest samotną istotą skazaną na wszystko, co subiektywne.
    Ech, na dzisiaj wystarczy już odczuć, myśli związanych z wierszami u Marka-Ludwika.
    Drugi raz moje zdanie zbiega się z tym, co wyraża i pisze do Ciebie Bogdan Lichy. To konkretne sygnały dla autora.
    Pozdrawiam :)
    Elm.

  12. * – „W tej chwili za często czytając Twoje wiersze jednak nadal znajduję się w swoim świecie, poznaję więc głównie siebie, bez szans na poznanie świata Innego. ”
    bez „nie” – napisało się, przepraszam :(
    Inny jako pojęcie Ten Obok, ktoś kogo nie znam, kto jest, kto dzieli ten sam czas, ale doświadcza inaczej, gdyż każdy ma własne doświadczanie siebie, otoczenia, upływu czasu.

    Elm

  13. Emilio co do adnotacji o korekcie w tekście – nie pozostawiłem takiej, bo uznałem, że nie ma takiej potrzeby – ówczesne 2 komentarze w żaden sposób nie odnosiły się do istoty zmienionego fragmentu.
    Poza tym przyznaję, że nie przykładam do tego typu adnotacji zbyt wielkiej uwagi.

    Co do wypowiedzi Desa o pozornej chaotyczności wiersza – rozumiem co miał na myśli: zdaje się, że chodziło mu o szybkie przechodzenie z tematu na temat. Dokończę wypowiedź później :-)

  14. Marku – w Poezji-Polskiej rozwiązano poprawki bardzo mądrze, wiersz prezentuje się w zapisie poprawionym, natomiast wzmianka o dokonaniu poprawki pojawia się z chwilą naniesienia poprawki w oknie na komentarze – w pierwotnym brzmieniu pokazany jest wers, zwrotka, czyli dokładnie fragment w jakim dokonano poprawy. Świadczy to o autorach dobrze, bowiem jest widoczna ich nieobojętność na zapis, ich praca, odpowiedzialność za słowo, nawet wtedy, gdy już zostało opublikowane. Wiele się mawia o przywiązaniu autora do dzieła, przy mawia się o tym w związku ze sporami, kiedy między autorem, a komentującymi nie następuje dialog, a wyrzucanie uwag i obstawanie przy nieomylności, z obu, lub z jednej strony. Dlaczego nie pokazywać innego rodzaju łączności autora z dziełem? – kiedy to powiązanie jest odpowiedzialnością za dzieło, pracą, gdy jasno widać, że autor wymaga od siebie, kiedy jasno widać akt dokonania, ale i pozytywny niedosyt, przyglądanie się sobie, dziełu, nie odpuszczanie sobie.

    Poczekam na Twoją odpowiedź, -:)

  15. Tak, odpowiedzialność za słowo jest istotna, ale moim zdaniem ta istota orientuje się w relacji autor – komentator, jeśli np. zmiana w zapisie tekstu podważa/zmienia/zabiera sens wypowiedzi czytelnika.
    Powyżej cytowałaś w Twojej wypowiedzi fragment, który ostatecznie zmieniłem, dlatego sens dyskusji został zachowany. W Fabryce nikt z komentatorów nie odniósł się do tego fragmentu i ewentualnych niezamierzonych skojarzeń.

    Co do wiersza o”Dziewczynka z ulotki i chłopiec z książki” – przy okazji jego publikacji rozmawialiśmy również o użytym przeze mnie zdjęciu i innych zdjęciach. Ilustrowałem wiersz fotografią, którą widziałem na plakacie w B-B:
    http://images.ioh.pl/artykuly/UPA3.jpg
    i to były dzieci zamordowane przez żołnierzy UPA. Przy okazji rozmawialiśmy o losie zdjęcia innego mordu:
    http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRgCI_ydRhA7H71BGhjL8T9JRmiNLyth6CaaGuSTjiIdLEK6vKP
    który okazał się być mordem dokonanym na dzieciach przez ich szaloną matkę.
    W wierszu odnosiłem się do plakatu, którego częścią była fotografia i list pisany „w imieniu” zamordowanych dzieci – nie mogłem więc się pomylić, bo inspiracją był stosunek do tego właśnie plakatu. Nie był istotny los samych dzieci, czy zdjęcia, tylko sposób w jaki zostało ono użyte – plakat na drzwiach kamienicy z B-B.

    Emilio, przytoczyłaś określone przykłady tematów moich wierszy, ale zwróć uwagę, że te przykłady nie ilustrują całości mojej twórczości. Napisałem sporo wierszy o innych tematach, z użyciem innych środków. Wiersz pod którym Des napisał taki komentarz nie licuje w żaden sposób z Twoim opisem mojej poetyki. Oczywiście sam opis jest uzasadniony, tyle, że nie do całości mojego pisania, a jedynie części.

    Pisanie traktuję przede wszystkim jako przyjemność dla mnie. Cieszę się, gdy okazuje się być przyjemnością dla innych. Nie odczuwam jednak w moim pisaniu określonych obowiązków względem czytelników. Wczoraj podczas wieczornego spaceru w Bielsku-B poczułem z któregoś okna przyjemny kuchenny zapach. Ktoś sprawił sobie smakowitą zapewne kolację, ale i ja skorzystałem delektując sie ulotnym zapachem :-)

  16. Zdjęcia z okresu II wojny światowej – nie ma już odnośnika, lub ja nie otwieram zdjęcia w witrynie literackiej – nasza rozmowa była wówczas popierana nie jednym, a wieloma zdjęciami dokumentami, oraz materiałami na temat, jak je wykorzystano, w jakich okolicznościach, co nimi dokumentowano. Moje zdanie na temat wiersza o ulotce znasz, dokładnie wiesz, że nie byłam przeciwnikiem poruszenia tematu, natomiast popieranie słów fotografią uznałam za błąd. Swoje zdanie wyraziłam wtedy jasno – wyrażenie niezgody na nadużycie zdjęcia ofiar do ulotki, protestowanie wierszem – tak; użycie zdjęcia – nie. Nawet nie nazwałabym tego protestu inspiracją, bowiem jest bardzo słusznym gniewem, reakcją. Tyle, że wiersz poparty drastycznym zdjęciem ofiar ma prawo w innych wzbudzić taki sam sprzeciw, jaki Ty odczułeś widząc ulotkę. O tym chciałam powiedzieć, być może wcześniej wyraziłam się mniej trafnie. Dokładnie chodzi o sposób użycia zdjęcia. Chodzi o sposób użycia zdjęcia przez twórcę plakatu, i użycia tegoż samego zdjęcia przez autora wiersza, bo tak wiersz-protest został zaprezentowany odbiorcom.

    Marek – czytam Twoje wiersze nie od tygodnia, nie od miesiąca – wiele z nich skomentowałam. Nie odrzucam wierszy trudnych. Mało jest Twoich utworów, które są napisane bez uderzenia, bez zestawień drastycznych, bez zderzenia obrazów. Tak dobierasz słowa, rekwizyty, by jednak dokonać cięć, drapać, ranić, kawałkować, poruszać się w obrazowaniu na ostrej krawędzi, na granicy.

    Nie wiem co mam zrozumieć pod pojęciem „określone obowiązki wobec czytelnika” – ? – dużo mądrych książek podejmowało i nadal podejmuje temat: autor i odbiorcy, sądzisz, że są to zbędne dzieła? czy też, że publikując można pominąć relację autor – odbiorca, lub sprowadzić ją do grzecznościowego minimum? Dobrze, takie masz odniesienie i ono wiele tłumaczy.

  17. Emilio, przedstawiłem mój stosunek do mojego pisania. Deklaruję w tej kwestii egoizm – najbardziej liczy się moja przyjemność.
    Relacje innych autorów, ich tekstów i czytelników to z mojej perspektywy zupełnie inny temat :-)

    Zdjęcie spod wojennego wiersza pousuwałem gdzie się dało. Żałuję, że nie zrobiłem za Twoją radą zdjęcia samego plakatu. No ale wiersz zostaje wierszem. Ostatnio pewien znajomy przetłumaczył go na język rosyjski :-)

  18. Odpowiedziałeś z tupetem. Dokładnie tak. Warto to wiedzieć. W takim razie bez szczypania się też deklaruję czytelniczy egoizm, nie ma żadnych powodów, by w tym wypadku egoizm autora stanowił dla mnie wartość mająca się lepiej niż mój egoizm przy czytaniu Twoich wierszy.
    Jak mi napiszesz, że zupełnie nieznajoma osoba – czego Ci życzę, bo niby dlaczego nie – była tak zainteresowana Twoim utworem, iż przetłumaczyła tekst na obcy język – wtedy się przejmę, egoistycznie ucieszę na poważnie. :) W tej chwili tylko zaserwowałeś czytelniczce wieść połowiczną, substytut, brzydko tak, egoiście serwować półśrodki, no co Ty :)

  19. Elm, ale to nie jest tupet, tylko szczerość. Powiedziałem o tym bo to istotne w naszej rozmowie. Nie czuję się tak bardzo zobligowany względem czytelnika jak oczekujesz, że powinienem być. Ciesze się z czytelniczych reakcji, współodczuwania, komentarzy itp zachowując jednak świadomość w jakim celu i dla kogo piszę.

    Co do tłumaczenia, zaproponował je pewien przypadkowo poznany sympatyczny Rosjanin. Sam wyraził chęć przetłumaczenia po rozmowie na temat tego wiersza. Także nie była to zupełnie nieznajoma osoba :-)

  20. Nie mam oczekiwań. Oczekiwanie to za wielkie słowa. Poczytam, albo odnajdę się w takiej poezji, albo nie, albo pojawią się inne wiersze, albo się nie pojawią – raczej tak należy przyjąć moje słowa. Czas pokaże.

    Co do zobligowania – w moim rozumieniu pisania autor zobligowany jest wobec nie fikcyjnych podmiotów, o ile postacie żyjące pojawiają się w jego twórczości. Wykorzystanie osób żyjących, opisanie ich, posłużenie się czyimś wyznaniem, opowieścią, prywatnie udostępnionymi materiałami -wymaga jednak ogromnego wyczucia, zgody osoby. Bywają zdania podzielone co do sylwetek osób pokazujących się, występujących publicznie, ale i w tym wypadku wejście w prywatność, a potem odsłona prywatności takiej osoby też jest obwarowana zasadami, jakich twórcy starają się przestrzegać, na ogół przestrzegają.
    Takie zobligowanie uważam za konieczne.
    A czy i na ile, i do czego poczuwa się autor wobec czytelnika – każdy autor odpowiada sobie sam. Twórcy zwykle wykazują wielkie zainteresowanie głosem odbiorców, nie oznacza to ulegania każdemu głosowi, ale nie oznacza także stawiania siebie i własnego ego ponad tymi, ku którym kierowane są dzieła. Dialog zawsze był najmądrzejszym podejściem, stwarzał okazję do wypowiedzi obu stron, sprawdzał się jako probierz tego, czy i jaki jest oddźwięk utworu.

    Jeśli już poruszyłeś cel, swoją świadomość dla kogo piszesz – wolno zapytać: jaki to cel i dla kogo? Możliwym jest wcale nie znajduję się w grupie dla jakiej piszesz.
    W takim razie szkoda, że taka deklaracja nie pojawiła wcześniej, bo komentowałam wiele Twoich wierszy, a może okazać się, iż nie byłam przewidziana, jako ich odbiorca.

  21. Emilio, tak jak wspominałem wcześniej, celem mojego pisania jest przyjemne spędzanie czasu, piszę przede wszystkim dla siebie. Nie celuję w żadną konkretną grupę czytelników.
    Mówiąc o obligowaniu miałem na myśli choćby skrupulatne informowanie wszystkich czytelników o wszystkich korektach dokonanych w tekstach.

  22. Marek – powtórzyłeś to w obecnej, naszej rozmowie, tyle razy, że nie wypada nic więcej tylko przyjąć za fakt Twoje oświadczenie: „celem mojego pisania jest przyjemne spędzanie czasu, …”.
    Inaczej odbieram chęć wyrażania siebie poprzez słowo, obraz, rzeźbę, jakikolwiek przejaw twórczości, bo jest w tym i doskonalenie własnego wnętrza, i potrzeba komunikacji.
    Inaczej odbieram stwierdzenie, że pisanie jest „przyjemnym spędzaniem czasu” w takim wypadku, gdy przychodzi mi czytać wiersze z cyklu zmagań się z modyfikowaniem zapisów z Ksiąg, z Testamentów oraz zderzaniem tegoż z bardzo specyficznymi obrazami, czy też gdy wiersze podejmują tematy niepełnosprawności, „fetus in fetu”, odnoszą się do ofiar mordów – mnóstwo jest tutaj tematów, przy których cel wyrażony ” celem mojego pisania jest przyjemne spędzanie czasu” zabrzmiał bardzo zastanawiająco. Nie piszesz wierszy łatwy – dlatego – wygląda na to, że niesłusznie – czytając Twoje wiersze ustawiłam poprzeczkę tak, że jest to świadome wyrażanie siebie, świadoma dążność do odsłony i świadome dodawanie własnego głosu w sprawach ważnych, istotnych nie tylko dla Ciebie, bo opublikowanie oznacza jednak dodawanie swojego głosu do głosów innych ludzi. Sztuka jest dialogiem, dokładnie: pisanie i publikowanie jest dialogiem.
    Stało się w tej chwili tak, że przykładowo – jeśli komentowałam Twój wiersz „fetus in fetu” – wymowny, pisany w stylu uderzenia obrazami – a po czasie dowiaduję, odkrywam, że autor pisał ten tekst z postawą „… celem mojego pisania jest przyjemne spędzanie czasu, …” – to jako odbiorca czuję się złapana w pułapkę, bowiem potraktowałam wypowiedź poetycką inaczej, bo w moim pojmowaniu pisanie o potworniakach nie mieści ramce „przyjemne spędzanie czasu”.

    Albo użyłeś niefortunnego wyrażenia, albo trzeba to przyjąć, że tak właśnie jest.

    Nie było mowy o „skrupulatnym informowaniu wszystkich czytelników o wszystkich korektach dokonanych w tekście” – była mowa o zmianach dokonanych w tekście już opublikowanym i już komentowanym.

  23. Emilio, dlaczego zakładasz że pisanie w ramach przyjemności ogranicza tematykę? Przyjemność to nie tylko tematy lekkie. Można dla przyjemności poznawać tajniki fizyki, filozofii, biologii, historii itp. Pisząc nie mam określonej strategii, zobowiązania, ciężaru, czy misji – piszę na temat, który mnie frapuje, interesuje, inspiruje. Dla mnie to jasne i proste. Nie dopisuję do mojego pisania żadnej ideologii i dlatego lubię spędzać czas w taki sposób. I mogę tak pisać i o fajce i o fetus in fetu i o gwałtach dokonywanych przez Armię Bożego Oporu i rozmowach z moim synem.

    Mój stosunek do pisania nie powinien przekładać się na Twój odbiór mojego wiersza. Tak sądzę.

    Co do informowania czytelników o korektach – wyraziłem już wcześniej opinię co do tekstów publikowanych i komentowanych.

    A wracając jeszcze do wątku o przedstawianiu siebie w tekstach – nie trzeba w wierszu pisać o sobie, żeby o sobie mówić. :-)

  24. Sam wróciłeś do korekt, więc Ci odpowiedziałam – w czym rzecz? – wydawało mi się, że dokonywanie poprawek w publikacjach było tutaj tematem już skończonym, dla Ciebie nie, stąd moja odpowiedź, a nie odwrotnie, to Ty nie ja wywołałeś ponownie temat korekt.

    „Emilio, dlaczego zakładasz że pisanie w ramach przyjemności ogranicza tematykę?” – nie, nie w ten sposób, nie z przestawieniem, że ogranicza tematykę.
    – Ja uważam, że podjęty, konkretny temat sprawia, iż autor wypowiadając się w tym temacie przyjmuje postawę.
    Trudny temat z pewnością jest wyzwaniem. Wspinaczkę w górach nazwę takim wyzwaniem, jakie w moim pojmowaniu można także określać słowem „przyjemne”. Zgłębianie tajników fizyki, poszerzanie wiedzy o kosmosie – też. Przy podjęciu trudnego tematu deformacji ludzkiego ciała nie wyrażę się w ten sposób, nie określę „przyjemne” zmaganie się z tematem, „przyjemne” zgłębianie tematu, „przyjemnie spędzony czas”. „Wartościowo spędzony czas” będzie w takim wypadku tym określeniem jakiego użyję ja przy podjęciu tego rodzaju trudnych tematów.

    Na dwie poruszone przez Ciebie kwestie w zasadzie sam sobie udzielasz cząstkowej lub całkowitej odpowiedzi –

    „Mój stosunek do pisania nie powinien przekładać się na Twój odbiór mojego wiersza. Tak sądzę.”

    – czy nie powinien? skoro sam zauważasz, że:

    „A wracając jeszcze do wątku o przedstawianiu siebie w tekstach – nie trzeba w wierszu pisać o sobie, żeby o sobie mówić. ”

    Słuchanie Innych jest bardzo interesujące i pożyteczne.
    :)

  25. Wspinaczka w górach również może być przyjemnością, co więcej, zazwyczaj jest :-) Zwróć uwagę, Elm, że pisząc o fetus in fetu nie wyrażałem stosunku do samego zjawiska, a jedynie skorzystałem z jego rekwizytu. Umiejscawiając wiersz np w pociągu nie czuję konieczności zawierania w wierszu stosunku do pociągu, kolei itp. Wiersz „Fetus in fetu” był inspirowany sugestywnym snem dotyczącym mojej rodziny i rodzinnego grobowca. Napisanie tego wiersza dało mi dużo przyjemności, bo umożliwiło przyjrzenie się własnym sennym marom, emocjom i uporządkowanie ich.

    „- czy nie powinien?” – stosunek autora do tekstu nie jest istotą tekstu. Czytelnik powinien budować własne relacje z tekstem.

  26. W moim rozumieniu – może je budować.
    Przy czym publikacja trafia do bardzo szerokiego grona odbiorców, więc w gronie ma prawo znajdować się grupa ludzi dopiero kształtujących swoje poglądy, ludzi poznających, uczących się, czerpiących pierwsze wzory, które staną się odniesieniem, zostaną utrwalone, poparte lub odrzucone.

    Po latach zostaje jednak stosunek autora do tekstu, on jest od początku, ale po latach, gdy wraca się do wierszy konkretnych autorów, nazwisk, ważna staje się biografia, słowo od autora, to co o sobie i swoich utworach myślał, ważny jest stosunek autora do własnych tekstów, dopiero potem, w tej drugiej kolejności jest opowieść o samodzielnym życiu tekstu oderwanego od autora.
    Zdarzają się dzieła wyjątkowe zyskujące swoje miejsce i oderwane od autora życie natychmiast. Ale nawet wtedy autor jest najważniejszą przyczyną zaistnienia utworu, nawiązaniem, osobą bez której zaszłość nie miałaby miejsca. Docieka się wtedy momentu zrodzenia się dzieła, co się złożyło na fakt, jakie były przyczyny tej wybitnej kreacji, wypowiedzi poprzez słowo, obraz, rzeźbę, zapis nutowy…

    Pomijasz coś – bowiem własne relacje czytelnika z tekstami mogą, mają prawo być relacjami nigdy i nikomu nie wyjawionymi – odbiorca może i często pozostaje „niemą” postacią, ale ważną, i pierwszoplanową w momencie publikacji, bowiem publikacja jest oświadczeniem autora ” ku Tobie widzu, czytelniku, słuchaczu”.
    Publikacja jest zaproszeniem autora, takim zaproszeniem, w jakim autor mówi, czeka na odezwanie się zaproszonego odbiorcy mając świadomość tego, że ono nie musi nastąpić.

    :)

  27. No tak, może je budować, prawda :-)
    Zgadzam się również co do całej reszty praw czytelnika.

    Stosunek czytelnika do autora jest istotny. Sam lubię czytać przez pryzmat autora. Nie zmienia to jednak moich pobudek odnośnie pisania :-) Piszę dla przyjemności. Dzielę się moimi wierszami również dla własnej przyjemności – no i publikując przyjmuję konsekwencje publikacji.

  28. Nie wyczerpiemy tematów autor – dzieło – publikacja – odbiorca, ale bardzo istotnym elementem naszej wymiany zdań jest podjęcie dyskusji, nie unikanie, i spokój, który pozwala na dialog.
    Odniosłam wrażenie, że udaje się nam cząstkowo określać siebie i jako odbiorców, i jako autorów, określać bez wywierania nacisków na drugą stronę, co sobie cenię – bowiem w tym przypadku rzecz dotyczy autorów i piszących odbiorców, raz występujemy jako zaproszeni odbiorcy, tym drugim razem jako autorzy proponujący, zapraszający do swoich tekstów. W takim wypadku precyzowanie podejścia i poszukiwanie – nie muszą, ale mogą mieć dodatkowe znaczenie.
    Marku dzięki za rozmowę, i do następnej publikacji, poczytam na pewno, Ciebie też zapraszam do swoich tekstów.
    Pozdrawiam -:)
    Elm

  29. I ja dziękuję za ciekawą dyskusję prowadzoną w kontekście moich wierszy :-)
    Spotkamy się pod kolejnymi – Twoimi i moimi mam nadzieję :-)

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie