Chinka wzrusza ramionami, gdy mówię o Ukrainie.
Pokazuje szaszłyki z piskląt, ze skorpionów (wiją się
nabite jeden za drugim). Może talizman na lusterko?
Przyniesie szczęście, luz i uśmiech białego modela
– z ulicznych bilboardów uśmiechają się głównie biali,
Chińczycy brylują i krzyczą z telewizora w Hua Fu Hotel.
W programach czarno-białe filmy o budowaniu kolei,
chińska choroba wenezulska i wszelkie gatunki wojenne.
Pisklęta ignoruję, skorpiony to skorupka i drżące kolce,
wenezuela powoduje mdłości, a czarno-białe filmy nużą.
Wybieram grillowane ośmiornice, na deser świeże truskawki
zatopione w bańce cukru. Z programów pozostaje wojna.
Z przyczyn, które znasz, więc nie muszę o nich mówić, realia wiersza mnie odrzucają i nieco psują lekturę. Nie da się znaleźć przyjemności w takich okolicznościach.
Wykonanie spoko, więc wyszedłeś na swoje
Ano, prawda, niestety, Chińczykom brakuje często empatii w stosunku do innych istot. Ale w reklamach często przewija sie tam ekologia, więc może rozwiną się i w tym kierunku.
Dziękuję, Marku
Oj, to będzie chyba trudne. Wiele wieków tradycji. Ale wiersz spoko.
Dziękuję :-)